Gdy odebrałam paczuszkę z Sową, zaniemówiłam. Małe dzieło sztuki!
Szukałam weny długo, oj, długo. A w głowie pusto! Postanowiłam jak zwykle działać spontanicznie.
Sowa szyta nocą, przy świetle Księżyca, świec również. Wzięłam kubek z kawą, filc, górę koralików i... poleciałam!
Rano już było widać cień tej szalonej wizji, która co rusz zmieniała się jak w kalejdoskopie...
Bardzo przyjemnie się to szyło.
Jako, że nigdy nie liczę czasu spędzonego z igłą w ręku, tym razem postanowiłam coś sprawdzić.
Zaczęłam odliczanie w tym momencie:
Tak to wyglądało po godzinie:
A tak po kolejnej:
Och! Jednak lepiej nie patrzeć na zegarek! :)
9 godzin przed wysłaniem paczki już na horyzoncie majaczyła meta...
Uff.. Jeszcze tylko podszyć od spodu. Słyszałam zza okna świergot pierwszych ptaków. Wydaje się, ale zabrało mi to 4 godziny...
A oto nareszcie efekt końcowy pracy nad prezentem dla wyjątkowej osoby:
Nad Sową mruga ametystowy księżyc, a towarzystwa dotrzymują mu dwie sodalitowe gwiazdy i maleńkie kuleczki ametystu i jadeitu.
Otoczone przez płaszcz koralików. Koraliczków, właściwie. Maleńkie 1,5 milimetrowe TOHO w kolorach: Gold-Lustered Amethyst, Higher-Metallic Amethyst, (które w robótce niewiele się od siebie różniły, ale dały bardzo delikatny efekt cieniowania :)), Transparent Amethyst, Trans-Lustered Med Amethyst, Metallic-Amethyst Gun Metal, Gold-Lustered Raspberry i po odrobince Silver Lined Lt Topaz oraz Trans Rainbow Olivine. Użyłam jeszcze koralików Stuco, ale nazw ich odcieni nie potrafię zidentyfikować.
Kolia przytula się do szyi dzięki rzemieniom w cudownym kolorze i metalowym elementom.
Tył jest usztywniony i podszyty granatową skórą. Całość ma ok 16 cm w najszerszym miejscu.
Pooglądajmy ją dalej:
Nie mogło zabraknąć zdjęć na moich ulubionych kamieniach:
Radość, jaką obdarowana odesłała mi w zamian, jest dla mnie największą nagrodą.
Kochana, niech Ci się dobrze nosi i jeszcze raz - wszystkiego najlepszego! <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz