Piórka, pióra, kocham pióra!
Taką bransoletkę wycudowałam na krośnie dokładnie 3 lata i 3 miesiące temu :) Ale mam zryw!
Nosiłam ją bardzo często i prawie do wszystkiego. Tak więc podczas hulanek na pewnym koncercie nie wiem jak i nie wiem kiedy spadła z ręki i poleciała prosto w trawę. Na zawsze.
Muszę sobie zrobić drugą taką samą! Tym bardziej, że igły i koralików nie miałam w ręku od... hmm.... od.... yyyy....??????????? OD LISTOPADA TAMTEGO ROKU??? No tak!!
Tak, to już przekłada się na coś w rodzaju ciężkiej depresji. Jednak póki nie ogarnę TEJ ważnej sprawy, która stała się ważniejsza niż koraliki [sic!] sama sobie nałożyłam zakaz nawet patrzenia na warsztat...
Zostawiam dziś was z takim skromnym postem. Trochę mi dziwnie...
Bardzo lubię warsztat z tym artystycznym nieładem dookoła :)
Śliczna!
OdpowiedzUsuń