Przekopałam swoje kilogramy włóczki - już mi się trochę tego nazbierało...
W ręce mi wpadła Trachtenwolle od Schachenmayr'a.
63% wełny, 37% akrylu. 185 metrów w 100 gramach.
Kiedyś kiedyś ją kupiłam w jakiejś wyprzedaży, a że to jedna z pierwszych moich kupionych włóczek, to ten zakup okazał się trochę beznadziejny. Kupiłam "bo fajna" i "może coś kiedyś z niej zrobię"... A że zostało po jednym motku z koloru... No, z szarego były dwa... ;)
No i właśnie teraz nastał jej czas!
Projekt wpadł do głowy piorunem, szybki rysunek i...
Okazało się, że muszę się podszkolić od strony technicznej. Zajęło mi to kilka chwil, ale potem robota ruszyła z kopyta...
Według założenia miałam zużyć wszystkie motki, zostało po troszkę z każdej - żeby zachować jako taką proporcję między kolorami.
Przy dobrej kawie wszystko robi się jakoś lepiej... :)
Kilka dni później można się było w to ubrać. Ogólny zarys był już widoczny. Cały zrobiłam w dwa tygodnie! To mój rekord!
Od początku zasuwałam na 8 motków, więc pracę spowalniało rozplątywanie kołtunów! Na szczęście im robótki przybywało, tym ilość motków malała.
Zaraz zobaczycie: ten rękaw ze zmianą kolorów robiłam jednocześnie z resztą, więc miałam niezły miszmasz na drutach!
Ale udało mi się!
Jestem z niego dumna!
Dopasowanie rękaw + reszta ❤
Cuuudowny...
Wygodny, niebanalny... Mój!
Tył taki sam jak przód!
Mankiety też nie byle jakie... ;)
Nie gubiłam tradycyjnie oczek ani na talię, czy rękawy, jest taki luźniejszy.
Mogę tak bez końca ;)
Na podłodze, na płasko prezentuje się tak:
To już mój piąty!
Tadaaaam! ❤
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz